wtorek, 19 sierpnia 2008

Jose

W sobotę przylatuje prosto z Madrytu mój Jose. Moja jedyna i najprawdziwsza miłość. Nikogo wcześniej – jestem pewien! – i nikogo więcej już nie pokocham taką miłością i nikogo nie obdarzę takimi uczuciami jakimi obdarowałem Jose. Z wzajemnością.

Jose poznałem ponad 13 lat temu. Obaj mieliśmy po 18-e lat. Jeszcze wtedy nieśmiali. Szukający przygód, wrażeń, doświadczeń i tego jedynego.

Poznaliśmy się w jednym z Barcelońskich klubów, klubie Arena*, gdzie pracowałem jako barman. Jego wejście było tak olśniewające, że nie dało się Go nie zauważyć. Od razu wpadł mi w oko. Rasowy południowiec ale nie typowy, niezwykły. Jego długie czarne włosy, związane w kuca, czarna bródka, i co niezwykłe, porażająco niebieskie oczy. Delikatnie rozpięta koszulka i jego gładka, wypracowana na siłowni klatka piersiowa.

Wszedł i rozejrzał się po całym klubie, po czym bezpośrednio podszedł do baru. Do mnie. Z bliska wydawał się jeszcze gorętszy. Po prostu wypisz-wymaluj mój książę! Zamówił piwo. Nie mogłem sobie odpuścić takiej okazji. Zagadałem.

Mój hiszpański nie był wtedy jeszcze na tyle dobry abym mógł uderzać do niego w sposób w jaki mógłbym to zrobić po angielsku czy po polsku. Zatem od razu zapytałem czy zna angielski. Na szczęście dla mnie – znał!

Na początku jakieś nieśmiałe pytania z serii: skąd jest? Jak się nazywa? Co tu porabia? I jak się bawi?

Okazało się, że Jose nie pochodzi z Barcelony a z Madrytu, a w BCN jest w odwiedzinach u znajomych.

Na szczęście był to jakiś dzień w tygodniu gdzie w klubie nie wiele się działo więc mogłem sobie pozwolić na ucięcie pogawędki. Ale ta przerodziła się w dosyć długą rozmowę. O wszystkim i o niczym. O życiu. O sprawach poważnych i pierdołach. Przeprosiłem Go na moment i pobiegłem do Penelope – mojej ówczesnej menadżerki - prosząc ją o godzinną przerwę. Zgodziła się bez żadnych problemów widząc co jest grane :) Dostałem cały wieczór wolne ;) Nie musiałem już wracać do klubu.

Penelope to taka „ mamuśka” wtedy dobijająca 50-ki - zawsze można było iść do niej po radę, zwierzyć się, która uwielbiała gejów i wszystkich świrów. Sama miała bzika na punkcie wyścigów samochodowych. Zawsze wesoła i uśmiechnięta. Bezproblemowa i otwarta na wszystko i wszystkich. Do rany przyłóż! Trzy lata później dowiedziałem się, że zginęła w wypadku samochodowym [']['][']
(Dlaczego dobrzy ludzie muszą tak szybko odchodzić?)

Jose czekał na mnie przy barze sącząc swoje piwo. Podszedłem do niego i zaproponowałem wyjście z klubu aby można było swobodniej porozmawiać. Nie miał nic przeciwko jak również nie miał nic przeciwko temu abym wychodząc z nim jak i cały późniejszy czas trzymał go za rękę.

Zwariowałem! Zwariowałem na jego punkcie! Nigdy nie sądziłem, że jest możliwe zauroczenie od pierwszego wejrzenia! A jednak! Stało się! Nie zdążyliśmy wyjść z klubu gdy Jose przyparł mnie do muru i pocałował. Po raz pierwszy w życiu ktoś mnie całował w taki namiętny i szalony sposób. Bez opamiętania. Jakby ten pocałunek miał być ostatnim w naszym życiu. W duchu błagałem aby nie przestawał i aby ta chwila trwała wiecznie!

Spacerowaliśmy parę ładnych godzin po całej Barcelonie rozmawiając dosłownie o wszystkim. Każdy z nas chciał wypaść w oczach drugiego jak najlepiej – nie musiał! Nad świtem dotarliśmy pod katedrę La Sagrada Familia i parku na jej tyłach. Większość ławek była już zajęta przez pary podobne nam, choć gejowskiej nie było ani jednej. Nikomu jednak to nie przeszkadzało, że podobnie jak inne pary my się ściskamy i całujemy na jednej z ławek. Nikomu by nawet nie przyszło na myśl przeszkadzać nam w zalotach o poranku.

Słońce wzeszło, ludzi przybyło na ulicach, a my nadal trzymając się za ręce postanowiliśmy przespacerować się na Las Ramblas gdzie Jose wynajmował pojedynczy pokój w hotelu. Już w tamtych czasach Hiszpania była bardzo tolerancyjna i nikogo nie dziwił widok dwóch facetów trzymających się za ręce. Ludzie nie patrzyli na nas spode łba i nie wskazywali palcami. Jedynie uśmiechali się do nas przyjaźnie.

I tak znaleźliśmy się w jego pokoju hotelowym. Jose przylgnął do mnie jak magnes, całując mnie namiętnie i czule, gładząc moje włosy, całą twarz ( miałem wrażenie, że chce poznać mapę mojego ciała nie otwierając oczu – w taki sam sposób jak czynią to osoby niewidome), następnie kark i plecy aż jego dłoń znalazła się na moich pośladkach. Moje dłonie również nie próżnowały. Chciały dotknąć, popieścić każdy jego kawałek. Jednakże moje dłonie zaczęły od klatki piersiowej. Jego dołeczki po obu stronach szyi powaliły mnie na kolana. Gdy jego dłonie zabawiały się moimi pośladkami moje usta powędrowały w kierunku tychże dołeczków. Następnie wyżej do ucha, które na wstępie delikatnie pieściłem językiem, podgryzałem, aż w końcu mój język znalazł się cały w jego cudownym uchu. Widziałem, że sprawia mu to przyjemność. Jednoczesne łaskotanie i pieszczenie ucha dało o sobie znać. Przyparty do mnie, najbliżej jak się dało, poczułem na swoim udzie, że jego męskość się budzi do życia. Że chce wyjść na wolność. Że uśpione przez jakiś czas, chce poczuć co to życie.

Nie przerywając pieszczot ucha, moje dłonie powędrowały w kierunku piersi i sutków. Zarówno ja, jak i moje dłonie przeżyły szok mogąc pieścić nabrzmiałe do granic możliwości, twarde i sterczące sutki ( Chyba od tamtej pory moim największym fetyszem są właśnie męskie sutki!) Moje usta stały się zazdrosne o fakt, że dłonie mogą pieścić coś tak cudownego i czym prędzej powędrowały w kierunku jego piersi. Język nie zawiódł. Pieściłem te dwa cuda na zmianę, nie chcąc przerywać.

Tymczasem jego dobrze wyrzeźbione ręce zawędrowały na moją klatkę piersiową i zabawiały się moimi sutkami. Byłem w siódmym niebie!
Jose zrzucił ze mnie całą garderobę a następnie z siebie. Nadal mocno wtuleni w siebie, pieściliśmy się wzajemnie. Obaj byliśmy tak mocno podnieceni, ze nie wiele nam brakowało do eksplozji.

Chwilę później dał do zrozumienia abyśmy się położyli. Nie opierałem się. Zresztą kto jak kto ale Jose mógł ze mną zrobić co chciał od początku. Położyłem się na plecach a on na mnie. I ponownie zaczął mnie pieścić i całować namiętnie. Usta, oczy, uszy, szyja, piersi poprzez pępek aż w końcu zawędrował do mojej sterczącej z rozkoszy męskość. Jednak nie od razu przeszedł do samego aktu tylko bawił się wszystkim co wokół. Udami, jądrami, pępkiem i znowu udami, aż w końcu przeszedł do czynu. Byłem tak podniecony, że po kilku ruchach ustami strzeliłem w niego, zalewając go ilością spermy jaka nigdy do tej pory się ze mnie nie wydobyła. Jemu to nie przeszkadzało. Kontynuował. Po kilku minutach doprowadził mnie do orgazmu po raz drugi. Myślałem, że zwariuje ze szczęścia! Było mi tak bosko i tak dobrze! Chciałem mu się jakoś odwdzięczyć i pieszcząc jego pośladki , nadal leżąc na plecach podsunąłem go bliżej swoich ust. Usiadł mi na klatce piersiowej a ja mogłem zacząć celebracje. Najpierw delikatnie i ostrożnie tylko po to aby chwilkę później bez najmniejszych oporów smakować i połykać go w całości. Co łatwe nie było. Jose może się pochwalić swoja męskością i śmiało może konkurować z najlepszymi gwiazdami filmów porno.

Pieszcząc jego nabrzmiałe mięso, krztusząc się nim i starając się je połknąć w całości jednocześnie pieściłem jego sutki. W pewnej chwili eksplodował. Zalał mi całą twarz, gorącą i gęstą spermą. Chwilę później zaczął ją zlizywać z całej mojej twarzy, a następnie dzielić się tym nektarem całując mnie czule. Jego sperma nie miała smaku ani gorzkiego, ani słonego.. była po prostu słodka. Chciałem ją mieć całą, każdą kroplę.

Upał za oknem ( a może coś innego?) spowodował, że obaj się spociliśmy. Te ścieżki spływającego potu po jego piersiach, skroniach i plecach będę pamiętał zawsze! Zacząłem pieścić językiem jego owłosione, wypełnione czarnym futrem pachy pachnące prawdziwym facetem połączone z zapachem CK ONE. Jose odjechał na moment. W tym momencie to ja mogłem z nim zrobić co chciałem. Nie przerywałem. Zlizując z niego cały pot łapczywie, pieszcząc dłońmi sutki i czując jego twardego kutasa na swoim brzuchu.

Czy to sen? Czy to może dziać się naprawdę? Niezależnie czy to sen czy prawda, przerywać nie chcę! Jest tak wspaniale!

Zdecydowanym ruchem przewrócił mnie na brzuch. Jeszcze bardziej zdecydowanie jego język znalazł się w mojej dziurce.

- O kurwa mać! Zjeb mnie, wyruchaj! Tu i teraz! - wykrzyczałem w szale rozkoszy! Nie musiałem długo czekać!

Jose pozbawił mnie „dziewictwa” wpychając we mnie swojego nabrzmiałego kutasa. Był pierwszym facetem , któremu pozwoliłem na wejście we mnie. Wiedziałem, że muszę to zrobić właśnie z nim, tu i teraz. Nie żałowałem i nie żałuję. Domyślił się, że to mój pierwszy raz od tej strony, był mega delikatny. Nie wpychał się na chama, tylko ostrożnie, po matulku wszedł aż poczułem jego jądra na swoich pośladkach. Przez moment się nie poruszał.. tylko siedział we mnie. Kilka chwil później, gdy uczucie rozrywania przerodziło się w mega przyjemność, jednostajnymi ruchami posuwał mnie od tyłu jednocześnie trzymając mnie za włosy!

-Nie przerywaj! Rżnij mnie głębiej! - Krzyczałem!

Nie przerywał! Robił to nadal! Jego ruchy stawały się coraz szybsze, podobnie jak nasze oddechy. Oddechy które w pewnym momencie się połączyły w jeden wielki i namiętny pocałunek. Obaj doszliśmy w tym samym czasie. Jose padł na mnie wyczerpany. A ja pieściłem jego długie włosy, które czułem po obu stronach swojej klatki.

Byłem tak szczęśliwy, że mogłem zdobywać najwyższe szczyty bez najmniejszego problemu.

Wtuleni w siebie i szczęśliwi zasnęliśmy.

Kilka godzin później zadzwoniłem do Penelope prosząc ją o dzień wolny. Zgodziła się jak zawsze. Powiedziała, żebym wrócił jak będę gotowy i abym niczym się nie przejmował.

Prawdę powiedziawszy poza Jose nie przejmowałem się niczym i nikim.

Obudziliśmy się wtuleni w siebie i nic nie miało znaczenia.

Wspólny prysznic zakończony kolejną porcją eksplodującej spermy, zalewającej na zmianę nasze twarze lub pośladki.

Ale wszystko co dobre musi się kiedyś skończyć.
Wiem, że musi wracać do Madrytu. Studia, praca u ojca w firmie. Nie ma lekko. Jestem roztrzęsiony. Jestem zrozpaczony! Skąd mam mieć pewność , ze numer telefonu który mi zostawił jest jego numerem telefonu? Kilka godzin bez odpowiedzi. Milion pozostawionych wiadomości na jego sekretarce.

W końcu odpowiada!

Nasza rozmowa telefoniczna trwała kilka godzin. Zarówno ta pierwsza po tym jak wyjechał do Madrytu jak i każda kolejna.

W końcu propozycja wspólnego zamieszkania. Nie trwało to długo, bo po trzech tygodniach wprowadziłem się do jego mieszkania.

Wspólne półtora roku było najwspanialszym okresem w moim życiu. Jego cała rodzina a zwłaszcza mama – Maria - zaakceptowała mnie jak kolejnego syna! W czasie kiedy w Polsce zaczął się „boom” dotyczący gejów o tyle w Madrycie to była już dawno sprawa na tyle zwykła i pospolita, że nikt nie robił sobie z tego większych problemów.

I tak spędziłem z Jose ponad rok, żyjąc wspólnie, starając się rozwiązać problemy dnia codziennego, z weekendowymi wypadami na obiad do jego rodziców. Z grillem, z piwem, z uśmiechami całej jego rodziny. Rodziny, która do tej pory wspomina mnie ze łzą w oczach. I ja również. Nigdy później coś tak wspaniałego nie zdarzyło mi się! A takiego doświadczenia życzę każdemu!

Któregoś dnia musiałem wrócić do polski... nie to żebym chciał. Ale zdrowie mojej mamy jest dla mnie bardzo ważne. Wróciłem. Kilka miesięcy później poznałem swojego ówczesnego męża z którym spędziłem blisko 10 lat.

Z Jose utrzymywałem kontakt przez cały ten czas. W końcu NIGDY nie zerwaliśmy ze sobą.

Pierwszy raz po tym wszystkim widziałem się z nim blisko 10 lat później. Nic się nie zmieniło. Jak był tak jest nadal gorący. Jego klatka przybrała w rozmiarach, włosy zostały skrócone (why?), jego mama nie chce mnie wypuścić z ramion, a ja nie chcę z jej i jego ramion wychodzić! Czuję się jak naście lat temu! Jest mi wspaniale! Jose poza mną nie miał nikogo na stałe ( jakieś przygodne, nic nie znaczące znajomości) Tłumaczył się brakiem czasu, pracą, nauką. A może wytłumaczenie jest zupełnie inne?

Ostatni raz widziałem się z Jose po rozstaniu z moim 10-o letnim przypadkiem (ex mężem) . W styczniu, marcu i maju. Obaj kochaliśmy się i płakaliśmy jak za pierwszym razem. Obaj nadal czujemy to samo! Nikt i nic nie jest w stanie zmienić naszych uczuć!

Było tak samo cudownie i wspaniale jak za pierwszym razem.

Tęsknię za nim jak cholera! A każdą możliwą chwilę spędzam w Hiszpanii. Jose kupił dom, a jedna z sypialni posiada tabliczkę z moim imieniem. Klucze to tego pokoju posiadamy jedynie my. Jose i ja. Ja, klucz noszę przez cały czas, na srebrnym łańcuszku. Na szyi. Pokój pełen jest naszych wspólnych zdjęć, pamiątek a nawet jest bilet wstępu do klubu Arena, z nocy kiedy się poznaliśmy. Za każdym razem jak jest mi źle i potrzebuję się wygadać wiem , że mogę na niego liczyć. Niezależnie od pory dnia i nocy.

Nie mogę się doczekać weekendu i Jego przyjazdu!

Jose zawsze był, jest i będzie w moim sercu! Na zawsze!



*http://www.arenadisco.com/frame.htm

Brak komentarzy: