Niedziela
Poranek był lodowaty i pochmurny. Nasunąłem mocniej na siebie kołdrę i chciałem się wtulić w Jose, aby poczuć Jego ciepło. Niestety. Zamiast Niego na poduszce leżała długa czerwona róża. Usiadłem na łóżku i powąchałem różę. Uśmiechnąłem się. Z szafki nocnej podniosłem telefon komórkowy i wybrałem numer stacjonarny do siebie do domu. Zastanawiałem się czy Jose odbierze ten telefon, ale jak na złość odebrał brat.
- Daj mi Jose – poprosiłem.
- Wariat! - usłyszałem w odpowiedzi. Jednakże brat podał słuchawkę Jose.
- Cześć przystojniaku. Masz ochotę na szybki numerek? Skoczysz na pięterko? - zapytałem, uśmiechając się sam do siebie.
- Ja Ci dam numerek! Wczoraj mnie wykończyłeś! Ledwo żyję – odpowiedział, po czym dodał:
- Zaraz będę na górze z kawą.
Chwilę później, gdy Go zobaczyłem dopadł mnie atak śmiechu. Nie mogłem się powstrzymać. O ile górna część jego „domowej” garderoby wyglądała jako-tako. Moja, za duża na Niego biała koszula, jeszcze uszła w tłoku, podobnie było z bokserkami na których były przypięte szelki. Ale różowe, flafikowo-futrzane bambosze ze srebrnymi dodatkami rozwaliły mnie na łopatki. Kupiłem je kiedyś na jakąś przebieraną imprezę i nawet nie wiedziałem, że nadal je posiadam. Jose domyślił się, że śmieję się z tych kapci i z premedytacją usiadł na brzegu łóżka, założył nogę na nogę, po czym jedną z nich zaczął machać. Te jego pokryte gęstym zarostem nogi i te kapcie miały się do siebie jak kozia dupa do trąbki. Wyglądał tak słodko, że miałem ochotę Go schrupać w całości. Zbliżyłem się do Niego i pocałowałem.
- Dzień dobry. - powiedziałem
- Dzień dobry. - odpowiedział i podał mi kawę. Jej zapach unosił się w całym mieszkaniu. Nie wiedzieć czemu, ale gdy ja robię kawę to nic nie pachnie, ale jak robią ją inni to zapach unosi się w powietrzu przez długi czas.
Spróbowałem łyka kawy i popatrzyłem się na Niego, następnie na kawę i ponownie na Niego.
- Pamiętałeś? - powiedziałem zdziwiony.
- Jak mógłbym zapomnieć? - odpowiedział i mrugnął do mnie oczko.
Kawa z kardamonem. Dokładnie taka jaką uwielbiam. Bardzo mocna, z mlekiem, nie za gorąca ale i nie za zimna. Taka w sam raz do picia. I co najważniejsze MUSI być w kubku. Nie znoszę kawy w jakichś filiżankach czy innych szklankach! A kubek MUSI być obowiązkowo z uchem.
Chwilkę później rozmawialiśmy na temat planów na ten dzień. Za oknem lało i pogoda była ogólnie pod psem. Jose zaproponował abyśmy cały ten dzień spędzili tylko we dwoje. Razem. Najlepiej w domu. Nie miałem nic przeciwko. Mało tego, ten pomysł wydawał mi się najlepszym rozwiązaniem. Musiałem tylko wyjść do sklepu po jakieś pierdoły. Po drodze zahaczyłem o wypożyczalnię filmów i pizzerię i już 25 minut później byłem z powrotem. Z winem, pizzą, pop-cornem i mnóstwem filmów. Jose jedynie złapał się za głowę, gdy zobaczył tytuły filmów. Same romansidła. Od Down with Love, poprzez Notting Hill i Chocolat na PS. I love you skończywszy.
Uśmiechnął się i przyciągnął mnie do siebie. Pocałował czule w czoło a następnie delikatnie przygryzł moje ucho. Wiedziałem, że ten dzień będzie cudowny.
Brat spojrzawszy na tytuły filmów od razu zmył się do siebie do sypialni. Niestety nie było tam żadnych strzelanek, rąbanek, przepychanek czy innych okropności na które w tym momencie nie miałem najmniejszej ochoty. Chciałem aby Jose zapamiętał ten dzień. Aby ten dzień był dla Niego tak samo specjalny i niezwykły jak dla mnie. Sama Jego obecność sprawiała, że tak właśnie się działo.
Wylądowaliśmy na sofie, z winem i pizzą. Ja z jednej strony, Jose z drugiej. Piliśmy wino prosto z butelki, ja masowałem jego stopy, łaskocząc Go od czasu do czasu. Podobnie jak moje tak stopy Jose należą do najczulszych miejsc. Wiedziałem, że jeśli przesadzę, może to się źle dla mnie skończyć. Nie przesadzałem. On również. Chociaż kilka razy próbował, moje spojrzenie dawało do zrozumienia wszystko.
Kolejne 10 godzin spędziliśmy na zmianę wtuleni w siebie, miziając się, płacząc oglądając filmy. Za oknem deszcz rozpadał się jeszcze mocniej. Rozpaliłem kominek. Ostatni film oglądaliśmy siedząc na podłodze. Ja oparty o sofę, On o mnie.
Chyba jedynie ja wiedziałem jak bosko się czuję. Mogąc ścisnąć Go z całych sił a głowę położyć na Jego ramieniu. Nic więcej do szczęścia nie potrzebowałem. Objąłem Go za szyję, a On zaczął tulić się do mych rąk i całować je.
Kilka minut później znaleźliśmy się w wannie. Zapaliłem świeczki. Leżeliśmy tak dobrą godzinę mydląc się nawzajem. Pieszcząc na wzajem każdy kawałek ciała.
W końcu znaleźliśmy się w sypialni. Jose wiedział co ma robić. Zajął się mną, a ja błagałem aby nie przestawał.
Już świtało, gdy nadal był we mnie, jednakże padł na mnie, na moje plecy. Przytulił. Pocałował z kark i obaj zasnęliśmy.
Zanim zasnąłem przeszła mi przez głowę myśl - Czym sobie zasłużyłem na takie szczęście?
10 lat temu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz