Poniedziałek
- Jesteśmy spóźnieni. - Powiedziałem bardzo spokojnie, gdy w końcu otworzył jedno oko, które przed chwilą całowałem.
Na zegarze dochodziła 7:30 a na 8-ą obaj mieliśmy zajęcia. Wyskoczył jak poparzony i zaczął poszukiwania swojej bielizny i ubrania, które ostatniego wieczora latały po całym salonie. Zresztą tak samo jak i moje.
- Czy 20 minut nam wystarczy na wyszykowanie się? - Zapytałem równie spokojnie. Wiedziałem, że i tak się spóźnimy i tak.
- Ja będę gotowy za 5 minut. - Odpowiedział.
Zamówienie taksówki przed 8-ą rano nie jest proste, ale w końcu w 4-ej korporacji się udało, ta miała się pojawić za dziesięć 8-a.
Na spokojnie wstałem. Poszedłem pod prysznic, w czasie kiedy Tom palcem „mył zęby”. Wyszedłem spod prysznica i zacząłem grzebać w szafce.
- Czegoś mi tutaj brakuje. - Oznajmiłem. - Wolisz niebieski czy czerwony? - Zapytałem.
- Niebieski. - Odparł.
Chwilę później wręczyłem Mu nowiutką, niebieską szczoteczkę do zębów. Wytarłem się, a Tom rozpakował szczoteczkę. Ja wziąłem swoją i nałożyłem pastę, najpierw na Jego, następnie na swoją.
Po porządnym wyszczotkowaniu zębów, obie szczoteczki wylądowały w jednym kubeczku. Popatrzyłem przez chwilę na nie i powiedziałem.
- O tak! Tego mi właśnie brakowało. - Po czym uśmiechnąłem się a Tom ofiarował mi pierwszego buziaka tego dnia.
Ubrałem się, sprawdziłem czy wszystko co potrzebne mam spakowane i nie pozostało już nic innego jak czekać na taxi, która na szczęście przybyła na czas.
Przebicie się przez poranne korki i dotarcie na uczelnię zajęło nam 25 minut, czyli nie było najgorzej. Zaledwie kwadrans po czasie. Zanim Tom zdążył otworzyć drzwi auli, ja już się wydzierałem.
- Slach li, slach li, slach li.... (*) - Powtarzałem bez opamiętania. - Ale kredka do oczu mi się złamała i razem ją temperowaliśmy. - Wypaliłem, trzepocząc rzęsami i robiąc smutną minę.
Tom pokrył się już nie tylko czerwienią ale purpurą. Z auli dało się usłyszeć śmiech oraz zawodne : „Ooojjjjj” - To wszystkie EMO wiecznie umalowani, zrozumieli mój ból.
Profesor, zasłaniając twarz dłonią śmiał się również i jedynie kiwał głową. W końcu poprosił abyśmy zajęli miejsca, co też posłusznie uczyniliśmy. Znowu w centrum uwagi. Jak ja to kocham! :)
Zajęcia przebiegły szybko i przyjemnie. W południe skończyliśmy.
Tom chciał wracać do siebie, przebrać się i w ogóle, ale przypomniałem Mu, że mamy coś do załatwienia. Wspólnie. Zapomniał kompletnie i nie wiedział o czym mówię, aż do momentu, kiedy to stanęliśmy przed biurem podroży Thomson Holidays na West Street. 10 minut później wychodziliśmy z potwierdzeniami rezerwacji lotu i zakwaterowania w Tel Aviv'e na 26 czerwca przyszłego roku. Tom patrzył na nie z niedowierzaniem.
- Jesteśmy świrami, wiesz o tym? - Zapytał.
- To co? - Odparłem, jak gdyby nic się nie stało i jak gdybym zakupił przed chwilą gazetę.
Musiałem się trochę streszczać, ponieważ kwadrans po 1-ej byłem umówiony z Mario w sprawie rozmowy kwalifikacyjnej w ewentualnej nowej pracy.
Tom również musiał wracać do siebie. Pocałował mnie gorąco, ponownie spojrzał na potwierdzenie i pokręcił głową. Powiedziałem, że zadzwonię do Niego później, jak uporam się ze wszystkim i powiem jak poszła rozmowa kwalifikacyjna. Zanim zniknął za rokiem posłał mi jeszcze buziaka a ja Jemu.
Naprawdę musiałem się spieszyć. Nie chciałem się spóźnić na to spotkanie. Na szczęście byłem na czas. Mario przedstawił mnie Jessice. Na oko 30 kilka lat. Blondynka, szczuplutka i schludnie ubrana. Pogadaliśmy przez chwilę, po czym wyciągnąłem swoje CV.
Jessica czytała je i czytała, kiwając głową. W końcu skończyła, odłożyła na biurko i popatrzyła na mnie.
- Imponujące CV, bogate doświadczenie... a te referencje od Steven'a Seagal'a to od TEGO Seagal'a? – Zapytała.
- Yhy. Od tego. – Odparłem.
W jej oczach pojawiły się iskierki. Nie pozostało nic innego jak omówić warunki finansowe. Miałem tą pracę nawet od jutra.
Nie ukrywam, że warunki przedstawione mi były kuszące. Ba! Nawet bardzo kuszące. Ja jednak, odpowiedziałem, że zanim podejmę jakąkolwiek decyzję, muszę najpierw spotkać się z innymi ewentualnymi pracodawcami z którymi jestem umówiony w tym tygodniu. Chciałem być z nią szczery i chyba na dobre to wyszło. Było widać, że to docenia. Powiedziałem, że na początku przyszłego tygodnia zadzwonię i powiem co i jak. Pożegnaliśmy się.
Mario czekający na mnie przed wejściem, zapytał jak mi poszło. Wskazałem kciuk uniesiony do góry. Uśmiechnął się i poklepał mnie po plecach.
- Wiedziałem, że dostaniesz tą pracę.
- Mogę zacząć choćby i od jutra, ale umówiłem się z Jessicą, że zadzwonię do niej po odbyciu wszystkich umówionych spotkań w tym tygodniu.
Podziękowałem Mario za pomoc i za umówienie mnie na to spotkanie i powiedziałem, że nie wiem jak ja mu się za to wszystko odwdzięczę. Uśmiechnął się jedynie i powiedział, że to żaden problem.
Mario musiał wracać do siebie do pracy, a ja zadzwonić do Stana, aby dowiedzieć się gdzie mamy się spotkać.
5 minut później siedzieliśmy na tarasie Cafe Rouge. Słońce świeciło na tyle mocno, że nie trzeba było siedzieć w środku. No i na zewnątrz można było palić. Zamówiliśmy po podwójnym espresso i już mogliśmy na spokojnie porozmawiać.
- Ja już nie mogę! Ja już sam nie wiem czego chcę. To znaczy, chcę aby było tak jak dawniej. - Wypalił Stan.
- Czyli jak? Oszukując siebie i innych? - Zapytałem. - Musisz sam się na coś zdecydować. Jakąkolwiek drogę wybierzesz, ja to uszanuję i będę się starał Cię w tym wspierać. Ale musisz sam do tego dojść, czego chcesz od życia. Nikt Ci w tym nie pomoże. Nikt, poza Tobą nie może podjąć takiej decyzji.
- Wiem. Ale to takie trudne. - Odparł.
- Nikt nie powiedział, że życie jest łatwe, ale to my sami, najczęściej jeszcze je sobie utrudniamy.
Rozmawialiśmy blisko godzinę i cały ten czas starałem się przetłumaczyć Stan'owi kilka oczywistych spraw. Poniekąd, chyba mi się to udało. Gdy się żegnaliśmy, nie miał już takiej smutnej miny. Pocałowałem Go najczulej jak potrafiłem i przytuliłem mocno do siebie. Stan obiecał częściej się do mnie odzywać.
Będąc w tramwaju dostałem wiadomość. To od Stana.
- Dziękuję za rozmowę. Bardzo mi było tego potrzeba. Dziękuję że jesteś. Xxx
Odpowiedziałem:
- To ja dziękuję i cieszę się, że mogłem Ci pomóc. Xxx
Byłem w domu przed 16-ą. Od razu zabrałem się za zaległości w postaci poczty, bloga, forum i innych spraw. Gdy się z tym wszystkim uporałem zadzwoniłem do Toma i opowiedziałem jak poszło mi spotkanie w sprawie pracy. Ucieszył się, że poszło tak dobrze i obiecał, że będzie u mnie około 20-ej. Poprosiłem, aby był trochę później, ponieważ, na serio mam trochę zaległości i muszę to wszystko nadrobić, a z czasem u mnie krucho. Powiedział, że nie ma sprawy i że będzie zatem chwilkę po dziewiątej. Posłał buziaka przez słuchawkę a ja Jemu.
Przez ponad 3 godziny siedziałem nad książkami, notatkami i wyszukując w internecie potrzebnych mi informacji. Nawet nie zorientowałem się jak wybiła wpół do 10-ej. Tom zadzwonił i powiedział, że będzie za 5 minut i czy jadłem już kolację. Prawdę powiedziawszy, nie przypominam sobie abym jadł śniadanie. Odpowiedziałem, że nie. Zapytał, czy ma coś kupić do jedzenia. Zaproponowałem pizzę.
Kwadrans później obaj siedzieliśmy wtuleni w siebie, wcinając pizzę, zagryzając ją pieczywem czosnkowym. Oglądaliśmy komedię, którą Tom wypożyczył, a której ostatniej nocy nie udało nam się obejrzeć.
Po filmie udaliśmy się pod prysznic. Nawet w miarę grzeczny :P Następnie Tom wycierał mnie a ja Jego. Stanęliśmy nad umywalką, a Tom wyciągnął swoją niebieską szczoteczkę, dając mi do zrozumienia, że chce abym nałożył Mu pastę. Uczyniłem to z niemałą przyjemnością. Szczotkowaliśmy sobie zęby, patrząc sobie w oczy w lusterku. Z ustami pełnej piany Tom pocałował mnie a ja Mu się odwdzięczyłem.
Udaliśmy się do sypialni i kochaliśmy się. Po wszystkim Tom wtulony we mnie oznajmił.
- Wiesz co sprawiło mi dziś największą przyjemność? - Zapytał.
- Nie. Zabookowanie biletów? - Zapytałem.
- To również, ale najbardziej cieszę się ze swojej nowej niebieskiej szczoteczki do zębów.
Wtulił się jeszcze mocniej i pocałował na dobranoc.
Ja nie mogłem zasnąć. Patrzyłem na Niego, gładząc Go po głowie.
- Takie małe NIC, a jak cieszy. - Pomyślałem i również wtuliłem się w Toma.
(*)Slach Li = Przepraszam.
10 lat temu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz