poniedziałek, 1 lutego 2010

Toy story

Nowe zabaweczki przybyly z samego rana dostarczone przez calkiem fajne ciacho. Nie bardzo wiedzialem od czego zaczac a co za tym idzie postanowilem zaczac od urywkowych, dolaczonych informacji i instrukcji obslugi, ktore w kilku przypadkach okazaly sie wrecz zbawienne. Czego to ludzie nie wymysla. Ba, ludzka wyobraznia nie zna granic.

Tylek jak bolal tak nadal boli jednakze tym razem nie bardzo wiem od czego? Czy od zabawek, czy przez Scotta czy tez przez jakiegos cholernego bakcyla ktorego zalapalem i ukrywa sie w moim biednym zoladku?

Mniejsza o wiekszosc.... zabawki sprawdzily sie w 110% ;)

**************

Dzisiejsza wizyta u lekarza co jedynie przedluzyla moje zwolnienie o kolejny tydzien. Kolejny tydzien nicnierobienia. Czy to lubie? Kurwa! Jak ja to uwielbiam! :)

W czwartek mam miec wyniki "gownianego pojemniczka" ktore dzis "uzupelnilem" w brakujace ogniwo :) A w piatek kolejna wizyta u lekarza, godziny wyczekiwania az wszystkie staruchy dopchaja sie do rejestracji...bo z braku czasu nie maja nic innego do roboty...i z glupim pierdnieciem czy kichnieciem leca do lekarza po proszeczki. Idzie sie zajebac!

Brak komentarzy: