niedziela, 11 stycznia 2009

Syrop cebulowy

Od poniedziałku zacznie się od nowa, od nowa polska ludowa. A ja w przerwie świąteczno – noworocznej nawet nie zajrzałem do jednej książki, pomimo iż obiecałem sobie systematyczność. Systematycznie co jedynie choruje. Dopiero co mi jedna grypa przeszła to tak zupełnie dla odmiany pojawiła się kolejna. Dla urozmaicenia. Na szczęście obyło się bez antybiotyków i zwolnienia.

Dobrą stroną medalu moich przeziębień, jest fakt, że chłopcy nauczyli się i doszli do mistrzowskiej wprawy w robieniu grzańca, zarówno na winie jak i piwie. I o ile w przypadku wina mogli to jeszcze jakoś przeboleć o tyle na grzane piwo patrzeć nie mogli.... aż sami nie spróbowali :P

Podobnie sprawa się miała w przypadku, zastania mnie w kuchni (zamiast pod pierzyną), krojącego cebulę.

- Co Ty wyprawiasz? - zapytał ze zdziwieniem Tom.
- Syrop. - odpowiedziałem, nie przerywając krojenia.
- Jak to syrop? Z cebuli?
- Yhy...najlepszy na świecie, bo domowy.

Przez jakiś moment próbował się czegoś więcej dowiedzieć o syropie z cebuli, ale szybko zrezygnował, widząc, ze męczy mnie zbędnymi w tym momencie pytaniami.

- Niebawem będzie gotowy, to spróbujesz. - odparłem, udając się z powrotem wtulić się w nagrzaną i rozłożoną na cały weekend z okazji mojego przeziębienia sofę w salonie.

Matt, skakał pilotem z kanału na kanał, mało zainteresowany syropem cebulowym. Jednakże Tom z częstotliwością co 5 minut, pytał czy syrop już jest gotowy.

(Are we there yet? No! Are we there yet? No! Are we there yeeet? Noooooo!)


Wiedziałem, że w końcu musi Mu się znudzić. Nie myliłem się i po półtorej godzinie oświadczyłem, że syrop gotowy. Tom, nie pytając o nic wyskoczył spod koca i chwilę później przyniósł salaterkę w której wcześniej pokrojoną cebulę zasypałem cukrem. Podniósł spodeczek, który salaterkę przykrywał i zrobił smutną minę, niczym zawiedziony pięciolatek.

- Tylko tyle? - zapytał, obracając salaterką dookoła, spodziewając się, że pod warstwą cebuli uda Mu się znaleźć coś więcej aniżeli kilka łyżek syropu.
- Tom, ale to nie fabryka. Czego się spodziewałeś?

Tom był zawiedziony, nie wiem czy spodziewał się ujrzeć jakiś cud czy też wylewający się syrop brzegami.

- Spróbuj! - powiedziałem, trzymając łyżeczkę z syropem przed Jego ustami.
- Nie chcę! - odburknął.
- Spróbuj i nie marudź! - już nawet nie namawiałem, po prostu wsunąłem mu łyżeczkę do ust, które były wykrzywione w grymasie, jeszcze zanim zdążył spróbować.

Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, Jego grymas przeistoczył się w uśmiech, usta i język delektowały się zawartością łyżeczki, cmokając i domagając się więcej.

- Pycha! - wykrzyknął.
- A nie mówiłem? A teraz, skoro już wiesz jak się robi, to zasyp cebulę ponownie cukrem i przykryj. Za jakiś czas będzie kolejna porcja. I wracaj szybko pod koc, ktoś musi mnie ogrzać.- odparłem, spoglądając na Matt'a, który w tym samym momencie odłożył pilota i mocno mnie przytulił.


Chwile później Tom uczynił dokładnie to samo.

Chłopcy, znając już skutki samego grzańca i bitwy z grypą, przygotowali się nader porządnie. W skład amunicji wchodziły: Aspiryna, polopiryna C, termometr, chusteczki jednorazowe – sztuk 300, witamina C – 1000 jednostek, Gripexs, Strepsils oraz maść rozgrzewająca. W skład amunicji ciężkiej: Grzaniec (na przemiennie z wina i piwa), syrop cebulowy, kilka zmian bielizny, którą można było i tak zmieniać i wyżymać co 5 minut. W skrzydle szpitalno - rozrywkowym znalazła się książka i laptop.

Chłopcy wtuleni we mnie, zasnęli, a ja w międzyczasie, korzystając, że nie mam zbyt wysokiej temperatury, postanowiłem zadbać choć trochę o bloga.

Mam nadzieję, że do jutra mi przejdzie i nie będzie większych problemów z powrotem na uczelnię, bo nie chcę i nie mogę sobie pozwolić na dłuższą przerwę. Po prostu, nie wyrobię się w czasie z materiałem, kolokwiami i egzaminami. A to ostatnia rzecz, której pragnę.

Zatem zdrówka!




ps. przeziębienie (do czego doszedłem z czasem - teraz!!!) nie wzięło się znikąd, ale z piątkowego wyjścia z Matt'em.. ale o tym może kiedy indziej :P

3 komentarze:

Hebius pisze...

Też mi się wydawało, że syrop z cebuli to jakieś paskudztwo, dopóki nie spróbowałem sobie tego zrobić :)

Zdrówka :)

Anonimowy pisze...

od niedawna czytam sobię Twjego bloga. Bardzo fajnie pisze, aż chce się czytać! Pozdrawiam:*

noah pisze...

woow.. dzięki.. to bardzo bardzo miłe co napisałeś arrdox

Rownież pozdrawiam , bardzo cieplutko