gdyby La Chapelle pisał po polsku, mógłby popełnić taką książkę. Lament na popkulturową papkę przy jednoczesnym braniu z niej pełnymi garściami. Książka do bólu współczesna, jej lektura przypomina męczące wędrowanie po stronach Wikipedii, Google itp, najeżonych hiperlinkami, które nigdy nie pozwalają dotrzeć do celu. Balladyny i romanse niepokoją i powodują ekstazę. Zachwycają i odpychają. Wciągają, żeby na końcu wypluć i stlamsic niczym przez zuzyta prezerwatywe.
Ta książka jest albo odrażającym płodem debila, albo dziełem geniusza. Możliwe, że obie opcje są właściwe.
10 lat temu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz