Bilety na The Script miałem już od jakiegoś czasu.. Zdobycie ich nie było łatwe, zważywszy, że wszystkie wejściówki zostały wyprzedane pół roku temu. Ale w końcu od czego są znajomości?
Nie bez przypadku starałem się o bilety na ten koncert, Matheo wręcz uwielbia tą grupę.. ale to już przeszłość. Nie ma o czym wspominać. Nie ma do czego wracać.
Mając w ręku dwie darmowe wejściówki nie wiedziałem na początku co mam z tym fantem zrobić... zabrać Toma? Matt będzie zły... zabrać Matt'a? Tom będzie zły.
Wyjściem z sytuacji było wyjście z kimś innym. I wyszedłem.
Paul Andrew to osoba pełna życia, pełna optymizmu, pełna szczęścia, czym się dzieli ze wszystkimi. I co jest zajebiaszcze!
Mieliśmy się spotkać na stacji kolejowej. Nota bene po raz pierwszy. Pociąg się spóźnił. Z czego zadowolony najbardziej nie byłem biorąc pod uwagę warunki atmosferyczne panujące na dworze.
Kwadrans po czasie w końcu pociąg zjawił się na peronie.
******
W Anglii, w weekend, zjawisko migracji i przemieszczania się to rzecz oczywista i nikogo nie dziwi widok wysypującego się tłumu przyjezdnych z innych miast do Sheffield. Mało tego, mieszkańcy Sheffield w tym samym czasie również się przemieszczają, co jest poniekąd swojego rodzaju wyrównaniem i selekcją naturalną. Niestety, wielką bolączką jest, że brytyjska kolej nie wpadła na pomysł utworzenia nocnych składów kolejowych do najbliższych większych miast i miasteczek. Ale miejmy nadzieję, że i to się kiedyś zmieni.
******
Z pociągu wysypały się tłumy, ale Paul'a nie dostrzegłem. Do momentu.
Do momentu, kiedy to konduktorzy nie podstawili specjalnej platformy dla wózków inwalidzkich.
Moim oczom, ukazał się uśmiechnięty i szczęśliwy człowiek, dla którego, mogło by się wydawać, wózek inwalidzki, to żaden problem. I tak też było. Dziś wiem, że problem na początku miałem ja, nie Paul.
******
Niektórzy nie potrafią lub nie chcą żyć bez laptopa, komórki, samochodu ect. Paul, choć nie z wyboru ale z musu, żyć nie może bez wózka. Z późniejszych, wspólnych rozmów, wywnioskowałem, że dla tego człowieka nie liczy się co na zewnątrz lecz co wewnątrz. Strasznie spodobało mi się Jego podejście do życia, do świata i do innych.
******
Mieliśmy niespełna 20 minut do rozpoczęcia koncertu, a do przejścia szybkim krokiem minimum 15. Przy tempie jakie narzucił Paul, na miejscu byliśmy po 10. Przyznam się, że choć na co dzień chodzę dość szybko, tak tym razem się zdyszałem.
Kolejka przed Carling Academy była nawet nie duża, ale gigantyczna. Stanęliśmy na jej końcu. Staliśmy tak niespełna minutę, gdy ktoś z tłumu krzyknął aby nas przepuścić. Nikt z tłumu, czekających na mrozie, nie wyraził nawet słowa sprzeciwu, a kolejną minutę później byliśmy już w środku.
******
Tequilla na rozgrzanie się, była doskonałym pomysłem. Jak się później okazało nie tylko na rozgrzanie ale i na przełamanie lodów, jakim jest pierwsze spotkanie. Zazwyczaj nie mam z tym żadnych problemów, tym razem było inaczej. Starając się nie urazić w żaden sposób, zwracałem uwagę na każde swoje słowo. Jak się chwilę później okazało, niepotrzebnie.
- To że jestem na wózku, nie oznacza, że jestem nieszczęśliwy. Bo jest kompletnie inaczej. Wózek będzie moim dodatkiem do końca życia, ale nie przeszkadza mi to. Mało tego, często to wykorzystuję i mam z tego ubaw. To po prostu życie. I korzystaj z niego ile możesz. – Powiedział.
Nie musiał mi powtarzać dwa razy. Zrozumiałem za pierwszym. Zrozumiałem, że nie chce i nie życzy sobie aby ktoś Go traktował specjalnie, w inny sposób. A jeżeli sobie na to pozwala to po prostu czysty egoizm.
*******
Koncert trwał, a nam się piwo skończyło. Paul zaproponował kolejne po czym poprosił abym poszedł po kolejne.
Nie wiedziałem, czy mnie sprawdza, czy aby na pewno zrozumiałem to co powiedział, ale zaryzykowałem.
- Sam idź. Ja tu poczekam.- powiedziałem.
Chyba nigdy wcześniej w swoim życiu nie udało mi się dostrzec takiego szczęścia w oczach drugiej osoby. To był strzał w dziesiątkę.
******
Po kilku kolejnych piwach, trwającym koncercie, rozmowach o wszystkim i niczym, Paul poprosił abym się nachylił bo chce coś mi powiedzieć. Gdy to uczyniłem, Paul objął moja twarz i pocałował. Odwzajemniłem się tym samym. Całowaliśmy się przez dłużą chwilę, aż do momentu kiedy to nie zakręciło mi się w głowie, a Paul nie złapał mnie w objęcia i nie posadził na swoich kolanach. Reszty samego koncertu nie bardzo pamiętam. Po co? Skoro w pamięci mam inne, bardziej przyjemne rzeczy ;)
******
Przed 9-ą koncert się skończył... (nadal uważam, że był udany :P ), a ja zaproponowałem albo wyjście na kolację na miasto albo na kolację do mnie. Nalegać nie musiałem.
Po kwadransie byliśmy przed moim domem. I tu powstał dylemat. Sam mam problemy aby wejść po schodach po kilku piwach... a co dopiero osoba na wózku.
Ale i tym razem Paul mnie zaskoczył. Tylko w sobie znany sposób był na górze przede mną. Nadal nie wiem jak to zrobił i nadal graniczy to dla mnie z cudem. Ale zrobił to.
Z samej kolacji nie wiele wyszło... ale to nie ma znaczenia żadnego.
*******
Paul może jest na wózku, ale jest przede wszystkim sobą, jest optymistą i poraża szczęściem. Może Jego nogi nie funkcjonują tak jak powinny, ale cała reszta.. hmm.. :P
I wiem, że nic z tego nie wyjdzie i nic z tego nie będzie, On również, ale wiem również, że jeszcze niejednokrotnie się zobaczymy i będziemy mieć tak jak za pierwszym razem wiele przyjemności.
10 lat temu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz