czwartek, 5 lutego 2009

Moje szczęścia ;)

Śmieszą mnie sytuacje, czy to w sklepach wszelakich czy na ulicy, czy też w klubach, gdy ktoś zadaje mi pytanie: skąd jestem, i zanim zdążę odpowiedzieć, od razu dodaje, że na pewno jestem z Francji.

Najczęściej patrzę się na tych ludzi przez moment, po czym nie wyprowadzając ich z błędu, mówię : „Oui! Oui, je suis Français.”. Taka głupota a cieszy obie strony. Mnie z samego faktu zaistnienia, a drugą stronę z faktu, że nie wyprowadziłem z błędu.

Nie raz i nie dwa ułatwiło mi to wiele kontaktów i znajomości, i choć niejednokrotnie zastanawiałem się czemu akurat francuz, to do tej pory nie udało mi się rozwiązać tej zagadki.

Akcent odpada – nawet, pomimo nowego piercingu na języku (znam mnóstwo francuzów i w niczym mój akcent nie przypomina francuskiego).
Ubiór odpada – ubieram się tam gdzie wszystkie cioty w UK.
Uroda odpada – typowo ... typowo... kurwa mać... jaka jest moja uroda? Zatem nijaka :P
Sposób bycia – hmm... jeżeli brak problemów z wyrażaniem siebie, swoich emocji, komunikacji z innymi i puszczania oczka do facetów którzy właśnie ściskają swoje panienki za rączki w barach jest typowo francuskie.. to kurwa, jestem jak nic francuzem! :) :) :)


*******

Kolacja była bardziej niż udana. Dorsz po maminemu z ziemniakami tłuczonymi i surówką z kiszonej kapusty. Dorsz po maminemu to nic innego jak po prostu ryba panierowana w jajku i bułce tartej. O ile ryba nie zrobiła jakiegoś większego wrażenia, bo każdy z chłopców wychował się na paluszkach rybnych z frytkami i z przememłanym zielonym groszkiem, ewentualnie fasoli w sosie pomidorowym, o tyle surówka z kiszonej kapusty była tematem wieczoru.

Na początku bardzo nie chętnie, z ogromną ostrożnością i podejrzliwością, nakładając na widelec najmniej ile się da i krzywiąc się przed spróbowaniem, aby w końcu poprosić o dokładkę ;)

Jednakże, niespodzianka czekała Ich na sam koniec, kiedy po wszystkim wytłumaczyłem Im co to takiego kapusta kiszona. :) :) :)

Po ponad godzinie tłumaczenia, że się nie mylę co do produkcji kapusty kiszonej i że wiem na pewno co to takiego, wspólnie stwierdzili : Cool!

Rozbawili mnie po pachy. ;)


*******

Rozmawialiśmy przez jakiś czas na temat, co wydarzyło się w naszych życiach przez ostatni czas, zerkając na telewizję.
Nie powiedziałem Im co się wydarzyło w moim. Nie mogłem. Zresztą, tego wieczora obaj byli tacy cudownie szczęśliwi, że sam ten fakt dodawał mi skrzydeł coraz większych z sekundy na sekundę przebywając w Ich towarzystwie. Po co to psuć?

Tom sprzątał ze stołu jadalnego i wycierał to co Matt zdążył pozmywać, ja miałem wolne ze względu na przygotowanie całej kolacji :P

Po wszystkim Matt zaproponował wspólny prysznic, jednakże podziękowałem i przeprosiłem, ponieważ miałem (zresztą nadal mam) sporo zaległości z pocztą mailową oraz kilka innych problemów należących rozwiązać, bądź starać się rozwiązać.

Jak gdyby nigdy nic i prawie jak na zawołanie obaj się rozebrali i przeszli do łazienki nie zamykając za sobą drzwi.

Próbowałem się skoncentrować na rozwiązaniu niepokojącego mnie problemu, ale Ich widok, razem, pod prysznicem przyciągał moją uwagę i mój wzrok bardziej. Nie robili niczego sprośnego, po prostu wspólnie się mydlili, chlapali wodą i śmiali.

W końcu nie mogąc oderwać od Nich i od Ich cudownych ciał wzroku zrozumiałem: Byłbym idiotą , gdybym to stracił przez własną głupotę, którą popełniłem kilka miesięcy temu.


********

Pieprzyliśmy się jak króliki i wiem że obudziłem pół osiedla, o bracie, który walił (hahaha) w ścianę nie wspominam. Ale miałem to wszystko w nosie (cała reszta była już zajęta :P ). Najważniejszy dla mnie w tamtej chwili był fakt, że w końcu czuję się, że mogę latać. Coś czego przez jakiś czas nie czułem, bo jakiś cholerny, pierdolony kamień mnie przygniótł i puścić nie chciał.

O 4-ej nad ranem padli wycieńczeni ale również szczęśliwi co dało się zauważyć na Ich śpiących twarzach. Ja zasnąć nie mogłem, byłem/jestem zbyt szczęśliwy, aby spać i nie korzystać z tego szczęścia.


*******


Tymczasem uciekam wtulić się mocno w moje szczęścia.

Dobranoc ;)

Brak komentarzy: