Człowiek uczy się całe życie. Ja się uczę też ślizgając się na własnym gównie. Lądując w nim po pachy, a potem się wycierając z niego i lądując w nim znowu, bo przecież do mnie nie dociera intensywność syngalizacji świetlnych i jestem myślowym daltonistą. Nie rozpoznaję romansu, nie rozpoznaję miłości, o ich definicjach w ogóle nie będę wspominał, a rozróżnienie ich przychodzi mi tak samo trudno jak wspomnianym daltonistom. Gdyby na świecie istniała miłosna policja to chyba codziennie za moje rozmyślunki dostawałbym mandat, punkty karne, albo najzwyczajniej w świecie byłbym przez nich każdego dnia brutalnie pałowany wręcz do nieprzytomności.
Jestem mistrzem w zjebywaniu dobrze zapowiadającego się obiadu. Danie wjeżdża na stół, a ja na to: Kelner, tu jest włos, proszę podać mi inne. Bo ja tak naprawdę nie wiem czego chcę. Nie wiem w zasadzie, czy uda mi się zbudować sensowną notkę z jakimś wstępem, ciałem i zakończeniem, wszak znowu zedrę z siebie skórę i obejrzę wnętrzności i kości. A te wnętrzności zbyt zdrowe z pewnością nie są. Bo u mnie to jest tak, że ja się reflektuję, że coś mogło być fajnego po czasie, po ptokach. A jak coś fajnego może się wydarzyć to ja nie, tupię nogą, kręcę nosem i jednak nie chcę prasować koszul, trzymać się za ręcę publicznie, całować na ulicy mimo że minut wcześniej pięć wydawało mi się, że tego właśnie chcę. Kiedy słyszę słowo "związek" widzę splecione ręce, porozpierdalane skarpety (nie wiedzieć czemu, do nosa natychmiast dociera mi ich woń) i rozmowy - "ja w wannie on na kiblu i gadamy o polityce".
Uciekam w przypadkowy seks, bo nie niesie za sobą nic więcej prócz wymiany kilku czułych gestów i płynów. Czasami numerów telefonów. I niby wcale nie chcę tak żyć, ale jak pomyślę, że mam się przed kimś otworzyć, pokazać siebie, rozebrać się emocjonalnie to pękam, jeżę się i zamieniam w kamień. Albo kostkę lodu. I wycofuję się pięknie dziękując. Ale chyba mam nadzieję, że ten ktoś jednak powalczy, popróbuje stopić, zamknąć w dłoni... Ino komu się chce?Ludzie nie mają czasu na pracę nad innymi ludźmi. Może kiedyś mnie pierdolnie, a może nie jestem zdolny do poświęcenia jakim jest miłość. Zaakceptuję to mimo że przy okazji poranię się nieziemsko, a moje ciało pod koniec żywota przypominać będzie jedną, pooraną bliznami ranę. Może wystrzelę jakim stygmatem z wrażenia albo serce pęknie mi z żalu, że głupi byłem całe życie. Bo zdrowi ludzie gonią za miłością, a ja przed nią wciąż uciekam. Kilka dni temu zdałem sobie z tego właśnie sprawę. Umówiłem się pocałunkiem na jutro na kolejną randkę. Kolejnym pocałunkiem ją zakończę i znowu się pewnie wycofam, zjeżę i podziękuję. I tak w kółko. I kiedy się zastanawiam, czemu jestem sam, odpowiedź nasuwa się sama - bom psychiczny. Schizoidalny odmieniec. Skondensowana kompilacja cech, które większość uważa za pojebane.
Wydaje mi się, że żebym był szczęśliwy, muszę być nieszczęśliwy. Muszę toczyć boje w głowie, w sobie i z kimś, obrzucać się gównem i kopać na leżąco, żeby były siniaki, krew i mocz. Żeby bolało. Bo ja jestem masochistą. Kiedy jest dobrze, kiedy ktoś o mnie dba, czule obrzuca komplementem to ja rączki razem, oczka w górę i paciorek i do Bozi natychmiast chcę, bo nie wiem co ze sobą zrobić. A jak ktoś nieosiągalny, traktuje mnie jak szmatę to pełnia szczęścia, marsz weselny w głowie, a pod okiem pizda. Czasami myślę, że najszczęśliwszy byłbym będąc ofiarą przemocy domowej albo i gwałtów.
-JEBS! Zupa jest za słona!
-To sam se chuju gotuj jak Ci nie pasuje!
-JEBS! JEBS! JEBUT O ŚCIANĘ.
To przerażające. A może to po prostu ja muszę zdobywać? Ale jak zdobędę, to odstawię. Nigdy też nie wezmę pod uwagę kogoś, kto da mi cień wątpliwości, że nie będzie do końca wierny. Nie chcę przedstawiać swojej połówki swoim ładniejszym znajomym, bo znajomi to kurwy, odbijają, próbują, a potem znikają z Twoim Big Mac'iem rzucając jeszcze bezczelnie: A gdzie frytki do tego?
In meantime, this tune shows exacly how i feel :) Ehhh...memories, memories :) Let's a paaarteyyy :)
10 lat temu
4 komentarze:
jakbym o sobie czytała... 10 lat temu. Masochistka... miłość, tylko nieszczęśliwa, zdobywać, jęczeć i wzdychać... wyć i cierpieć... A kiedy ta bardzo nieszczęśliwa miłość zatraca tragizm, kiedy obiekt okazuje się zwykłym człowiekiem... przestaje pociągać. Odpychałam facetów, rozkochiwałam i porzucałam, bo zakochani, przestawali być interesujący. Tylko najgorsze chamy i brutale byli sexy...a oswojeni, zamieniali się w bezpłciowe miśki. Ale u mnie w końcu zjawił sie prawdziwy facet, któremu zachciało się o mnie powalczyć. Zniósł moje fochy i dąsy, moje odpychanie, wracanie nad ranem z imprez... i nie zfajerował się przy tym. Potrafił mnie kochać i potrafił postawić do pionu. Jesteśmy razem już 14 rok i wciąż iskrzy. Z jednej strony irytuje mnie, że jest takim samczym autokratą, a z drugiej wiem, ze po słabszej jednostce pojechałabym jak po świni... Mówię Ci, Noah... nie znalazłeś tego jednego... albo inaczej w naszym przypadku... on jeszcze nie znalazł ciebie...
sek w tym ze ani ja nie szukam ani nie do konca jestem przekonany czy chce abym odnaleziony zostal.
latwiej, lepiej i przyjemniej mi z calkowicie przypadkowym fagasem na jedna noc aniezeli po raz enty bawic sie najpierw w ''zdobywanie'' a nastepnie ''podtrzymanie'' zwiazku.
Nie! nie! nie! to nie dla mnie!
Podpisuję się pod każdym jednym słowem jedynie nieco mniej wyraźnie pod fragmentem o nadziei, że ktoś powalczy. Niech nie walczą bo stają się jeszcze bardziej irytujące niż zazwyczaj. Już nie wspominając o jakichkolwiek przejawach zrozumienia bo mnie wtedy krew zalewa. Związki po prostu nie są dla wszystkich. I co z tego, że za uchem siedzi jakiś fagas próbujący wmówić ci, że fajnie by było gdyby ktoś cię w końcu rozgryzł, jak ta bardziej realistyczna część ciebie wie, że ty się rozgryźć nie dasz. Ja się nie dam, zupełnie mi to nie na rękę. Postanowiłam i zdania nie zmienię i brońcie mnie każda siło wyższa przed tym. A Tobie jak najmniej siniaków i ran życzę w jakiekolwiek gówno byś się nie wpakował, czy to związkowe czy to singlowe. =)
R.
Ha! i w tym calym rozgryzaniu chyba tkwi tak na prawde ''problem'', bo ani ja nie dalem przyzwolenia, ani nie dam, ani nie chce, a juz tym bardziej nie musze. Bierz mnie takim jakim jestem albo spierdalaj. Nie wydaje mi sie aby moja instrukcja obslugi byla az tak skomplikowana?!
Prześlij komentarz