Całe przedpołudnie latałem jak kot z pęcherzem, od kąta do kąta, co i rusz wyglądając na poranną pocztę. Ale ta jak na złość przywędrować nie mogła na czas. Musiał(a) mnie złapać podczas zabiegów upiększających w postaci maseczki na mordzie! :)
*******
Czasami mam wrażenie, że żyję na jakiejś dziwnej planecie do której praw żadnych nie mam. A otaczające mnie alieny to jedno wielkie bydło, któremu w ramach redukcji, restartu, upload'u nadmiar płynnego pudru wylewa się każdą możliwą szczeliną i dziurą.
*******
Chodzę jakiś taki... nie swój. Dziczeje? Wariuje? Efekt pana po 30-ce? Chuj go wie! Z jednej strony nie powinienem narzekać na brak zainteresowania ze strony Matta i Toma oraz spełnianie większości moich zachcianek, z drugiej, chyba zaczyna mnie to męczyć, a co za tym idzie, oglądam się czy to w klubie, w supermarkecie czy na ulicy za nowymi ewentualnymi i potencjalnymi.. hmm... właśnie! Kim? Najprościej było by napisać kochankami. Ale kochankami można równie dobrze nazwać moje wszystkie przygody na jedną noc. A zatem kim? Przydupasem? Absztyfikantem? Zachciewajką? Nie ważne! Jak zwał tak zwał. Ja tymczasem oglądam i ślinię się na widok nowego, fajnego mięska, dając ewidentnie delikwentowi do zrozumienia, że nie miałbym nic przeciwko aby znalazł się w mojej sypialni. I o ile część z nich nie ma absolutnie nic przeciwko o tyle nadal maksymalnie kreci mnie cała reszta. Owoc zakazany smakuje najlepiej.
********
Budzik zaczął szaleć przed 6-a rano! Czy mnie do końca popierdoliło? Na lotnisku muszę być za 4 -y godziny! Co najmniej kolejne dwie, mógłbym przespać. Nie dało się. Brat rzucał się po całym domu udając, że stara się być cicho. Chuj by to strzelił! Miałem ochotę zajebać wszystko co się rusza, a przede wszystkim wydaje jakiekolwiek dźwięki.
- Przecież, chwilę temu położyliśmy się spać – mogło by się wydawać. A tu już pobudka. Upojna, poprzednia noc ponownie dała mi o sobie znać w postaci : nic nie mów, nie odzywaj się, bądź cicho, jedno słowo i zajebie! Tiaaa... pomarzyć - fajna sprawa, ale w życiu bywa różnie – kwadratowo i podłużnie.
Zanim w ogóle doszło do mnie, że budzik szaleje, On w najlepsze, był w szczytowej formie szaleństwa. No tak... nie ma to jak brać mnie na śpiocha :P
Śpioch śpiochem , ale humor mi się w końcu poprawił mimo jakiejś dziwnej pory późno nocnej (nie do pomyślenia jest wstawanie o 8-ej nad ranem.... gdzie normalni ludzie dopiero wtłaczają swoje zwłoki z mocno alkoholowych, dragowych, szalonych imprez do domów... przy czym łóżko występuje w postaci wycieraczki – jeśli masz szczęście dotrzeć aż do tejże :P)
*********
Umówiłem się z Nim, że w międzyczasie, kiedy On będzie podstawiał nasze wszystkie bagaże na stację kolejową, ja z bratem, będziemy odbierać naszych rodziców z lotniska. I choć odprawa paszportowa rodziców zajęła (ha! ha! ha! nic nowego) więcej niż ustawa przewiduje, to powiedzmy, że w miarę w czasie, wyrobiliśmy się ze wszystkim. Ok! Ok! Wyrobiliśmy się tylko i wyłącznie dlatego, że pociąg miał opóźnienie. Uff!
Na szczęście, udało się całej naszej piątce dotrzeć na lotnisko w Manchesterze na czas. I choć nie byłem na tym lotnisku po raz pierwszy to odnalezienie odpowiedniego terminala, tunelu, poziomu, windy i schodów, to w pewnym momencie okazało się mega zagadką nie do rozwiązania i bez pomocy jakiejś blond stewardesy się nie obyło. (Heh! Wyszło na to że jestem większą blondynką od blondynki, ale bywa i tak :P )
Gdy w końcu udało dotrzeć się na miejsce – pokazane palcem (obok którego każdy z nas przechodził wielokrotnie)- odprawa zajęła dosłownie moment i nawet nie zdążyliśmy się obejrzeć jak zaproszono nas na pokład samolotu.
Wyszukiwanie miejsca na skrzydłach, gdzie są największe przestrzenie pomiędzy siedzeniami okazało się całkowicie zbędne. Każde miało wystarczającą przestrzeń na moje długaśne kulasy, a zwijanie się w chińską ósemkę było całkowicie nie na miejscu. (Kurwa mać! W końcu ktoś pomyślał o wysokich osobnikach! Heh! Jak się chce to można!)
Dodatkowo, starałem upewnić się, że w pobliżu nie ma żadnych dzieci, ale i tu się pozytywnie rozczarowałem, ten lot był bardzo nikły w dzieci i wrzeszczące bachory! Ogólnie cały samolot nie był jakiś „napakowany” - widocznie, nikomu nie spieszyło się do Paryża – chociaż z drugiej strony, to nie weekend, ani żaden świąteczny dzień, więc może to dlatego?! Bynajmniej nie miałem na co narzekać. No, może jedynie, na nadal męczącego kaca i nieprzespaną noc? Ale i to zostało mi wynagrodzone.... podczas lotu w toalecie.
10 lat temu
1 komentarz:
No tak urywać w najciekawszym momencie, no kto to widział! Ja chcę szczegółów z samolotowej toalety :D Tylko nie mów, że się wysikałeś do umywalki :P
Prześlij komentarz