sobota, 14 marca 2009

Pomieszanie z poplątaniem

Czy ja zawsze muszę się w coś wpakować? I jak nie urok to sraczka. Na czym polega mój „fenomen” dążenia do problemów wszelakich? Pojęcia nie mam. I z całą pewnością długo się jeszcze nie dowiem. Jednakże cieszę się, że potrafię swoje problemy rozwiązywać, z lepszym bądź gorszym skutkiem, zamiast od nich uciekać i udawać, że ich po prostu nie ma.


*********

Przyjaciel, po rozmowie o wszystkim i o niczym, o życiu i o byciu sobą, sobą naprawdę i w stu procentach napisał mi: „ (...)a czy czasem nie jest częścią bycia sobą przyznawanie się do błędów (...)”. Bez namysłu odpowiadam : TAK! TAK ! I RAZ JESZCZE TAK!!!
To kolejna rzecz która mnie cieszy. Potrafię, pogodzić się z faktem, że mogę nie mieć racji i że mogę się mylić. Potrafię głośno i otwarcie przyznać się do winy i schylić głowę.


********


Juana poznałem przez Facebooka. 33 letni Portorykańczyk z San Juan. Prawnik.

Odkąd pamiętam zawsze Latynosi działali na mnie, że nogi mi miękną a cała reszta robi się sztywna :P Bruneci z gęstym zarostem i ciemną karnacją skóry to jest coś co tygryski lubią najbardziej. :)

Tymczasem Juan w niczym nie przypomina Latynosa. Jest blondynem o niebieskich oczach, a na domiar tego wszystkiego, po kilkunastu może po kilkudziesięciu minutach rozmowy, nawet nie stwierdził ale oznajmił mi, że właśnie zabookował bilety na kwiecień aby się ze mną spotkać. (What the fuck???)

Perfidność i bezczelność ludzka czasem nie zna granic. Nie mam pojęcia czego koleś się spodziewa? Ale musiałbym być bardzo mocno pijany aby wylądować z nim w jednym łóżku, a po dalszej rozmowie i mojej próbie przekonania go, że to nie za dobry pomysł, aby przylatywał, stwierdził jedynie : - Zabawimy się! Będzie fajnie!
(What the fuck???)

Fajnie? Zabawić się? Zaraz! Zaraz! Woo hoo! To ja jestem rybakiem i to ja wybieram sobie rybki które mam ochotę skonsumować i absolutnie rybką być nie zamierzam. Co to to nie!!!

Dalszą rozmowę uznałem za całkowicie zbędną. Jak dla mnie może robić na co ma ochotę, ale prędzej nadzieję się na swój własny palec niż na jego drążek.


*********

Z Mattem i Tomem widuję się coraz rzadziej. Wszyscy mamy mnóstwo materiału do nadrobienia, ale to efekt wcześniejszego olewania uczelni, wykładów i zajęć oraz przede wszystkim systematyczności. I o ile z Tomem widzę się na każdych wykładach z hebrajskiego o tyle z Mattem widzieliśmy się ostatnio blisko trzy tygodnie temu. Strasznie mi ich brakuje. Brakuje mi naszych wspólnych szaleństw, imprez i balang do wczesnych godzin porannych. Brakuje rozmów. Brakuje wspólnego ciepła i świadomości, że każdy może na każdego liczyć w potrzebie. Gdzieś to się zapodziało. A szkoda.

Niestety, SMS'y i rozmowy telefoniczne nie są w stanie zrekompensować mi Ich braku.



Brak komentarzy: